UWOLNIĆ GODZILLĘ!

To nieprawda, że potwory wyginęły. W każdym razie nie wszystkie. Gdzieś na drugiej półkuli, a może w Rowie Mariańskim żyje jeszcze conajmniej jeden niedobitek. Mierzy ze czterdzieści metrów. Ile waży - trudno powiedzieć. Ma gruby pancerz, całkiem spory ogon i japoński rodowód. To ostatnie, to w dzisiejszych czasach chyba komplement...
Pamięta go - a właściwie ją - każdy kto był dzieckiem w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych albo siedemdziesiątych XX wieku. (o rany, ale kombatanctwo!). Rozsadzała ekrany kinowe we wszystkich miastach na świecie. Najpierw walczyła przeciw ludziom, potem po ich stronie. A było z kim się bić! Różne Tytanozaury i Ebirahy chciały nam zrobić kęsim-kęsim. Szaleni naukowcy, którym marzyła się władza, zbudowali nawet mechanicznego potwora. I z całym tym tałatajstwem musiała się uporać nasza dzielna bohaterka. Panie i panowie: Godzilla!


Kiedy filmowcy wymęczyli już temat i skończyły się im pomysły, Godzilla umarła dla świata. Zrobiło się cicho o potworach z Japonii, bo na ekranach królowały potwory w ludzkiej skórze. Aż przyszły lata 90-te, i paru frajerom zamarzył się comeback. Skrobnęli jakąś fabułę, skrzyknęli fachowców od efektów specjalnych i znów wpuścili Godzillę do kin. Ale popełnili jeden, za to fatalny błąd. Zrobili ten film w Ameryce. Można by rzec - wyrwali Godzillę z korzeniami. Japońskimi korzeniami. Jak się to skończyło, wiadomo. Takiego gluta dawno świat nie widział... To miała być Godzilla? Setki fanów umarły ze śmiechu, reszta z niesmaku.
"Dziś prawdziwej Godzilli już nie ma" - mógłby zaśpiewać facet z gitarą na deptaku. Ale to nieprawda. Ona jest, żyje. Mam przeczucie, że trzymają ją gdzieś w ukryciu. Po to, żeby ktoregoś dnia nakręcić nowego słabego gniota, i natłuc trochę kasy. A potem znów zapakują ją do klatki. A ja Wam mówię - odbijmy ją! Wypuśćmy na ulicę. Wtedy pokaże wszystkim, na co ją stać! Wypluje z pyska snop ognia i zniszczy frajerów z Hollywood. I znowu będzie jak dawniej.
Pewien znajomy grafik komputerowy ma dwójkę dzieci. One wiedzą w czym rzecz. Widzą Godzillę za każdym rogiem. Tę prawdziwą, gigantyczną, japońską. Tatuś też załapał, o co chodzi. I zrobił nam dla gazety piękną Godzillę. Duch w narodzie nie ginie.

Sprawca Naczelny